Alice spojrzała nerwowo na Christophera. Postanowiła się przesiąść. Wzięła zeszyty pod pachę, jedną ręką chwyciła uchwyt plecaka i przeniosła się do jakiejś pierwszej ławki, gdzie nikt nie siedział. O, tuż przed tablicą! Jakiż szczęśliwy traf! Postawiła plecak, a właściwie oparła go o nogę od ławki i rozpakowała się. Usiadła wygodnie i oparła się swobodnie o oparcie krzesła. Wyjęła swój smukły i mały, czarny piórnik. W sumie to był on nawet ładny... To dziwne, bo rodzice kupili go za 2 galeony i dali go Alice, ale to było wtedy kiedy Alice była mała. Malutka. Ależ nie! To nie było tak! Przecież ona go znalazła na uliczce! No, teraz to się zgadza. Był zadbany więc wzięła go. Skorzystała! Sprawdziła na wielkim, ściennym zegarze, która jest godzina. Hm... Było prawie południe.
-Panie profesorze, kiedy zacznie się lekcja?-spytała kulturalnie. Wsunęła nogi pod krzesło i splotła sobie z nich taki jakby krzyżyk. Było jej teraz wygodnie. Ziewnęła, zakrywając ręką buzię. To by nie było grzeczne, gdyby tego nie zrobiła. Ach, stary, dobry Hogwart...