WitchcraftRPG
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

WitchcraftRPG

„To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności...”
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Dział Ksiąg Zakazanych

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Mistrz Gry
Konto Administracyjne
Mistrz Gry


Data dołączenia : 05/06/2010
Liczba postów : 201
Punkty : 494

Dział Ksiąg Zakazanych Empty
PisanieTemat: Dział Ksiąg Zakazanych   Dział Ksiąg Zakazanych EmptyNie Cze 06, 2010 8:51 am

Dział Ksiąg Zakazanych wypełniony księgami dotyczącymi dziedzin magii, których uczniowie nie powinni zagłębiać, jest oddzielony od reszty biblioteki grubym sznurem. Można się tu dostać jedynie za pisemną zgodną nauczyciela.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Konto Administracyjne
Mistrz Gry


Data dołączenia : 05/06/2010
Liczba postów : 201
Punkty : 494

Dział Ksiąg Zakazanych Empty
PisanieTemat: Re: Dział Ksiąg Zakazanych   Dział Ksiąg Zakazanych EmptyPią Cze 11, 2010 4:39 pm

Cailean Williams
Colin pojawił się w bibliotece o sympatycznej, okołowieczornej porze. Oddał wcześniej zabraną książkę (która miała zaszczyt być również przez chwilę szkatułką z rzeźbionym godłem Slytherinu) i zaczął od niechcenia błądzić wśród oświetlonych lampami regałów.
Cailean nie był pożeraczem książek, ani typowym książkowym molem. Nie połykał książek, nie zaczytywał się w nich i nie tracił kontaktu z rzeczywistością. Raczej je poczytywał, wyłapując ciekawsze i bardziej znaczące fragmenty. Z tego tytułu nie za bardzo szło mu książek typowo fabularnych, gdyż już nie raz zdarzało się mu się przegapić co niektóre fragmenty.
Teraz przechodził od półki do półki, od czasu do czasu biorąc jakieś tomisko do ręki, co raz bardziej przesuwając się w stronę działu Ksiąg Zakazanych.
Cóż, nie mógł sobie na dzisiaj nic znaleźć wśród ogólnodostępnych pozycji.

Sasha Wild
Sasha nie była typem, który chętnie siedział w nieco opustoszałym dormitorium, a że wszędzie nic się nie działo jej kroki skierowały się w stronę, oczywiście, biblioteki. Lubiła czasem poczytać. Przy czym czytała tylko wybrana przez siebie pozycje. Książka musiała być ciekawa, inaczej trafiała do kosza. Tak więc ciche i lekkie kroki zagościły w bibliotece. Panna Wild przechodziła od regału, do regału w poszukiwaniu "tej jedynej" pozycji, na jaką miałaby dziś ochotę, swe poszukiwania rozpoczynając od pozycji najbliżej Ksiąg Zakazanych. Osobiście preferowałaby jakąś pozycję właśnie z tego Działu, ale cóż. Postanowiła nie kusić losu i nie próbować tym razem przedostać się na tamtą stronę biblioteki.
Rozejrzała się w pewnym momencie uświadamiając sobie, że właśnie gapi się z niejakim pożądaniem w Tamtą stronę i że nie jest sama. Odwróciła się i rzuciła Ślizgonowi czujne spojrzenie.

Cailean Williams
Gdyby się uparł, pewnie skojarzyłby fakty i wywnioskował, że dziewczyna patrząca z pożądaniem na dział ksiąg zakazanych jest "Tą Gryfonką, Sashą Wild", czy jakoś tak.
Jednak chyba łatwo przewidzieć, że się nie uparł? Ba, nie zaprzątał sobie głowy jakąś czarownicą w bibliotece. Nie zwrócił nawet uwagi na czyjąkolwiek obecność, zajęty poszukiwaniem ciekawej pozycji.
W tych poszukiwaniach ostatecznie zawędrował do Działu Ksiąg Zakazanych, przechodząc przez oddzielający go sznur jakby w ogóle go nie zauważył.
I już właściwie na pierwszej półce wyhaczył interesująco wyglądającą księgę o ciemnogranatowej okładce i brązowych stronicach.
Przekartkował ją w ręku.

Sasha Wild
Obróciła się, nie spuszczając z niego wzroku. Hmm... miała coś załatwić oprócz zabrania książki. Westchnęła i ruszyła w jego kierunku. Odchrząknęła stając obok niego i chcąc zwrócić na siebie choć odrobinę jego uwagi.
- Mógłbyś powiedzieć Rose, żeby to dość niebezpiecznie łazić po Zakazanym Lesie i zaczepiać centaury, jak się obudzi? - powiedziała cichym, zdystansowanym tonem nie spuszczając z niego czujnego spojrzenia.

Cailean Williams
Księga, którą trzymał w rękach na pozór nie zawierała nic podejrzanego i niebezpiecznego. Jednak wychwytując między zdaniami, można było w niej znaleźć całkiem interesujące historie wchodzące w zakres prawdziwej czarnej magii. Niewątpliwie stanowiła niezły smaczek i kąsek do przegryzienia...
- Sama przekaż. - prychnął odruchowo oderwany od lektury Cailean, rezygnując ze standardowego "O czym ty mówisz?!" połączonego z przerażoną miną.
Nie miał się czym zajmować, tylko gadkami jakiejś Gryfonki. Dzisiaj brakowało mu cierpliwości do hołoty.

Sasha Wild
Fuknęła na niego cicho i zmrużyła oczy, jednak nic nie powiedziała. Patrzyła na niego jeszcze chwilę, potem przeniosła wzrok na książkę, którą trzymał w dłoniach. Zaczęła szperać w kieszeni płaszcza i wyciągnęła starą książkę, małą i podręczną. Uniosła się na palcach i wepchnęła ją nieco brutalnie w wolne miejsce na jakiejś wyższej półce. Po chwili znów jej ręka zanurkowała w kieszeni. Tym razem wyłoniło się z nią coś innego, a mianowicie różdżka. Uniosła powoli rękę z magicznym badylem jego siostry.
- Możesz jej to oddać. - powiedziała raczej wydając rozkaz, niż pytając czy to zrobi.

Cailean Williams
Byłby jej bardzo wdzięczny by przestała się na niego gapić i poszła w swoją stronę. Pomijając, że sam nie był lepszy - z niechęcią i rozdrażnieniem obserwował jej ruchy, patrząc jak wyciąga z kieszeni płaszcza małą książeczkę i wciska ją na półkę, a potem jak ponownie wkłada rękę do kieszeni i tym razem wyławia z niej różdżkę.
Wyrwał jej owy przedmiot z ręki, może trochę zbyt gwałtownie, żeby uznać to za całkiem normalne. "Nie dotykaj!" - tak dałoby się najłatwiej, upraszczając, wytłumaczyć ową reakcje. Zareagowałby tak samo, gdyby ta szlama (no dobra, półszlama) trzymała cokolwiek innego należącego do niego. No, albo prawie do niego.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. - odpowiedział jej tym samym. Rozkazem.
Włożył różdżkę Rosalie do kieszeni i spokojnie powrócił do studiowania książki.

Sasha Wild
Wzruszyła ramionami. Czy wszyscy Ślizgoni musieli być tacy opryskliwi?
- Mógłbyś być nieco milszy. W końcu Twoja siostra żyje dzięki mnie i powinieneś być mi za to wdzięczny, tak jak ona. Powinieneś ją odwiedzić! - odwróciła od niego wzrok, niech się już nie męczy, i wyciągnęła z półki jakąś wcześniej upatrzoną książkę. Oparła się o regał i otworzyła książkę i, teoretycznie, zaczęła ją czytać. Ciekawe, czy jeszcze długo będzie z nią wymieniał zdania i kto w końcu odpuści.

Kendra Began
Kendra potrzebowała książki. Nie było to u niej nic dziwnego, tak więc nikt w bibliotece nie mógł się zdziwić widząc ją w jej progach, z jakimś innym tomiskiem niewiadomego pochodzenia przyciśniętym do piersi.
Dziewczyna odetchnęła głęboko zapachem umiłowanego zapisanego papieru, który krył w sobie tyle niezgłębionych tajemnic. A potem jej uwagę przykuła parka uczniów, w których rozpoznała ślizgona ze swojego roku i jakąś nieznaną, zapewne głupiutką gryfonkę. Żaden inny uczeń nie zachowywałby się tak agresywnie w bibliotece, naruszając spokój, mało tego, przebywając w Dziale Ksiąg Zakazanych!
- Macie pozwolenie przebywania tutaj? - mruknęła do nich, instynktownie mocniej obejmując tomiszcze.

Sasha Wild
- No jasne. Od samej dyrektor. - westchnęła rzucając jej przelotne spojrzenie, przy czym jej głos był pełen przekonania i ... em... prawdy? Tak. Prawdy, fałszywej, ale niezwykle przekonującej. Przyjrzała się spod grzywki Krukonce, której najwyraźniej przeszkadzało to, że jeżeli ktoś ich złapie w tym Dziale, to im się oberwie, a nie jej.

Cailean Williams
Wojenka? Nic z tego. Cailean nie miał zamiaru się wdawać w utarczki słowne z jakąś Gryfonką. Nie miał na to nastroju i cierpliwości. Zresztą, te jej zaczepki... Że niby ON ma u niej jakiś dług? Bynajmniej nie leżał w żadnym lesie poturbowany przez centaury co, jak wnioskował, robiła jego kochana siostrzyczka.
Miał zamiar ją zbyć, wrócić do przeszukiwania półek, gdyż wcześniej przeglądana książka już trafiła na listę "Koniecznie do wypożyczenia".
- Tak. - warknął krótko Krukonce. Rozsiewała wkoło jakieś fluidy, które doprowadzały go do skrajnej irytacji. Oto przykład człowieka, który drażnił samą obecnością.

Kendra Began
Kendra spojrzała na tę parkę dziwnie, mrużąc oczy. W jakiś sposób wyczuła, że oczywiście Krukonka nie jest dobrym towarzystwem dla nich. Ktoś mądry jej kiedyś powiedział, że tam gdzie spotyka się Wąż z Lwem, nie ma już miejsca dla innych, ponieważ tak bardzo te domy są przeciwne, że aż idealnie do siebie pasujące. I kiedy znajdują się w swoim towarzystwie, nie widzą nikogo innego, żaden Kruk, czy Borsuk im nie straszny.
Spojrzała krzywo na ślizgona z roku jakby przekazując mu w myśli, że ona wie, że jakieś bardziej sprzyjające okoliczności i zapewne wylądowałby z tą niedorobioną lwicą w łóżku.
- To w porządku. - mruknęła znacząco i oddaliła się do stolika, przy którym zasiadła, spojrzała na tomiszcze i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że zapomniała go odłożyć. Nieważne, pomyślała, najwyżej przeczytam jej jeszcze raz.

Cailean Williams
W czasie, gdy Krukonka snuła swoje wspaniałe tezy o pokrętnej miłości (koniecznie przez nienawiść) Gryfonów do Ślizgonów, Colin skutecznie stracił zainteresowanie istnieniem Sashy. I chociaż wyglądał raczej naturalnie i neutralnie, podświadomość wciąż mu delikatnie przypominała o jej obecności. Podobnie jak wtedy, gdy pod paznokciem tkwiła mała, drażniącą drzazga.
Tak więc, Kendra porównywała Węże i Lwy do dwóch połówek jednego jabłka, a Cailean traktował Gryfonów jak drzazgi. Zbieżność przekonań.
Chwilowo odłożył ową interesującą książkę o ciemnogranatowej okładce na półkę. I tak miał zamiar tutaj wrócić, a nie chciało mu się jej targać do Skrzydła Szpitalnego. Mimo wszystko powinnien się tam udać.
Obdarzył jeszcze obie dziewczyny przelotnym spojrzeniem i wyruszył w stronę trzeciego piętra.

Sasha Wild
Krukonka irytowała ją. I to nieźle, ale postanowiła dać sobie spokój z nią. Jak na dziś, to wystarczy. Szczerze mówiąc to tera o drzazdze bardzo pasowała do Sashy. Jednak ona była taką drzazgą najgorszą, taką, którą bardzo trudno było wyjąć. Czasem irytowała swoją obecnością, a czasem odchodziła na czas nieokreślony w zapomnienie, dając obywatelom spokój.
Wyszła z działu Zakazanego i usiadła przy jakimś wolnym stoliku począwszy czytać książkę, którą przez ten cały czas miała w rękach.
Po pewnym czasie wstała i , zgarnąwszy książkę do kieszeni, wybyła z biblioteki.

Kendra Began
Kendra została więc sama i przyjęła ten fakt raczej z chłodną obojętnością. Nie ruszyła się z miejsca i w żaden inny sposób nie dała po sobie poznać, że brak towarzystwa jej doskwiera. Pochylona nad książką, po raz kolejny wczytywała się w wywody na temat eksperymentów na niematerialnych istotach jakimi są duchy. Jednak skupienie nie przychodziło jej łatwo. Była w dziwny sposób rozkojarzona. Z łokciem opartym na blacie stołu i dłonią zanurzoną w kręconych włosach, niby to cały czas czytając, mimowolnie rozmyślała. Może to nie pasowało do Krukonki, ale ostatnio wszyscy z Ravenclawu mieli podobny problem. Pokój spólny był praktycznie pusty, nikt w tej dziwnej atmosferze zamyślenia nie potrafił się uczyć...

Cailean Williams
Tego dnia trudno było uwierzyć, że Colin naprawdę nie był jakimś bibliotecznym maniakiem, a w bibliotece wcale nie bywał aż tak często. Tak mu jakoś dzisiaj wypadało, że trafiał tutaj po raz wtóry.
Swoje kroki od razu skierował do działu Ksiąg Zakazanych, a obrzuciwszy bibliotekę powierzchownym spojrzeniem od razu zarejestrował Krukonkę i wcale nie zdziwił się jej ciągłą obecnością. Krukoni tak mieli.
A on chociaż początkowo przyszedł tutaj tylko po wcześniej oglądaną książkę, został na trochę dłużej. Zasiadł przy którymś ze stolików z zamiarem przeczytania paru kartek.

Jasmine Langer
Rose, gdzie ta Rose. Dwa dni jej nie widziała. Panicznie? O tak! Panicznie szukała jej brata, aby spytać czy wie co się dzieje z jego siostrą, w sumie było to i konieczne i przyjemne spotkanie. Cailean był "Fajny". O! Grupka dziewcząt stojących na korytarzu niechętnie pokierowała Ślizgonkę w stronę biblioteki gdzie prawdopodobnie był pan Prefekt. Dział Książ Zakazanych, wiedziała gdzie miała szukać. Przecież jeśli był w bibliotece to raczej w tym miejscu, bo tylko ono było interesujące.
- Collin? - szepnęła wchodząc między regały zakazanych lektur.

Kendra Began
To już było dla Kendry zbyt wiele. Warto bowiem zaznaczyć, że nie była na tyle zamyślona, by nie zauważyć Ślizgona wtapiającego się w objęcia Działu Ksiąg Zakazanych. Czy oni naprawdę nie mogą cieszyć się ogólnodostępną lekturą, nie zawierającą jakiś mrocznych treści?!
Podniosła się od krzesełka, zamykając książkę bezwiednym ruchem, instynktownie dbając o to by grzbiet jeszcze bardziej nie popękał od niepotrzebnego rozwarcia. Podążyła za ładną dziewczyną o niespotykanej urodzie, mgliście świadoma, że w takich momentach odznaka Prefekta Naczelnego jakoś bardziej rzuca się w oczy.
I zatrzymała się za jej plecami, krzywiąc się jednocześnie, kiedy dosłyszała wyszeptane imię. Odczuła to tak, jak gdyby ktoś wrzasnął jej do ucha te pięć prostych liter, układających się w słowo, za którym tak tęskniła.
- Pokaż mi pozwolenie przebywania w tym dziale. - zwróciła się do niej, bynajmniej nie szeptem. Właściwie tonem bardziej wrednym, niż z początku zamierzała.

Iris de Louis
Najwidoczniej dzisiaj wszyscy ślizgoni zlatywali się jak muchy do lepu akurat w to zacne miejsce zwane biblioteką. Oczywiści Iris pojawiła się tu, a jakżeby inaczej? Była Jasmine i Colin. Zapewne Rosalie też by tu się zjawiła, gdyby nie przebywała w skrzydle szpitalnym. Skrzywiła się na myśl o widoku podrzędnej Gryfonki taszczącej ją w tamto okropne miejsce. Obrzuciła przelotnym wzrokiem Kendrę. Pani per Prefekt Naczelny była zbyt nadgorliwa jak dla owej Wili.
- Napominam, że sama znajdujesz się aktualnie w dziale zakazanych ksiąg. Możesz pokazać swoje pozwolenie? - zapytała mrużąc nieco oczy.
- Na pewno otrzymała zezwolenie od Panicza Williamsa... - uśmiechnęła się słodko i zarówno dobitnie cedząc słowa. Ułożyła ręce na biodrach stojąc tuż przed sznurem odgradzającym dział.

Kendra Began
- Przepraszam? - spytała wyniośle Kendra, która istotnie przekroczyła sznureczek oddzielający zakazaną część biblioteki od tej ogólnodostępnej. A i tak miała przecież zupełne prawo gapić się na kolejną Ślizgonkę (Mój Boże, równie olśniewającej urody...) z wyższością. - Z tego co mi wiadomo prefektom naczelnym wolno przebywać w tym dziale bez odgórnych pozwoleń. Jednak nigdy nie słyszałam, żebyśmy mogli udzielać ich innym... - mruknęła ironicznie, zezując na "Panicza Williamsa", który w tym momencie nie robił nic zakazanego prócz zamieniania zwykłych dziewczyn w drapieżne lwice. I co śmieszniejsze, żadna z nich nie była w Gryffindorze. - Tak więc ponawiam prośbę o ukazanie pisemnego pozwolenia.

Iris de Louis
"Łatwiej prosić o wybaczenie, niż o pozwolenie" Zadźwięczały jej w głowie słowa niesfornej siostry, która zawsze właśnie tak komentowała swoje wybryki przed matką. Na twarzy Iris pojawił się lekki grymas.
- To, że jesteś prefektem naczelnym, nie znaczy, że możesz ot tak przebywać w Dziale Zakazanym. Ty także jesteś uczniem i musisz przestrzegać zasad... - syknęła w jej stronę mocno podkreślając słowo "musisz". W końcu Kendra musiała dawać dobry przykład innym uczniom, a nie tylko ich demoralizować. To było a ' wychowawcze.
- Krukonce nie przystoi, doprawdy. Gdzie dobry przykład dla młodszych pokoleń?! - dodała kompletnie ignorując jej wzrok, pełen wyższości. Patrzyła na nią cały czas z tą samą, nieprzerwaną ignorancją.

Kendra Began
- Skąd wiesz co mi wolno? Nie wiesz jakie mamy przywileje. Nie wypowiadaj się na tematy o których nic nie wiesz. - warknęła już groźnie, niegotowa się irytować. - Ale chętnie uświadomię cię, że mamy także obowiązki, prawda, paniczu Williamsie?
Ręce miała skrzyżowane na piersi, brodę wysoko zadartą i i oczy lśniące od wysiłków zachowania spokoju. Była wewnętrznie zła, że jej umiłowana biblioteka, jej środowisko naturalne, teraz zamieniło się w siedzibę węży. Zazwyczaj nie musiała się kontrolować tak bardzo na swoim terenie. Teraz była zmuszona zachować twarz przed urodziwymi Ślizgonkami.
- A najważniejszym jest utrzymywanie dyscypliny wśród uczniów Hogwartu, także Ślizgonów. - I na dowód, że skończyła już rozmawiać z tą ślicznotką o krwi wili, przeszła parę kroków i stanęła tuż przed Jasmine Langer.
- Dostanę to pozwolenie, czy nie?

Iris de Louis
Najchętniej rzuciła by teraz na pannę Began jakieś zaklęcie. Nie dlatego, że była wkurzona czy coś. Umiała się kontrolować, robiła to wręcz mistrzowsko. Zrobiłaby to dla czystej przyjemności i zabawy. Westchnęła tylko cicho z konsternacją.
- Nie uważasz, że powinnaś zachować dyscyplinę również samej siebie? Łamiesz regulamin... - ugryzła się w język. Właściwie to Francuzka w ogóle nie kojarzyła ani jednego punktu z regulaminu szkoły, ale chyba tego zabraniał. Wywróciła teatralnie oczami. Jasmine mogłaby już dla świętego spokoju wyjść z tego działu zakazanego. Jeszcze odejmą im punkty, których i tak nie mieli. Spojrzała znacząco na "Panicza Williamsa" wzrokiem : no powiedz coś!

Cailean Williams
Błogosławieństwem bibliotek był brak chaosu, pyskatych i przygłupich dzieciaków i paru innych aspektów rozpraszających. Zapewniały one spokój i możliwość skupienia się nas książkami wyższej rangi, których czytanie w wszechogarniającym chaosie traciło na jakiejkolwiek wartości.
Mimo tych oczywistych faktów Colin nie przerwał czytania, kiedy w jego pobliżu nagle zrobiło się rojno. A przynajmniej nie dawał po sobie poznać, że cała ta awantura o dział Ksiąg Zakazanych, rozpętana przez ukochaną Kendrę zakłóciła jego spokój. Doprawdy, wzywanemu przez całą trójkę dziewcząt "paniczowi Williamsowi" wydawało się strasznie niewygodne udzielanie się w tej rozmowie. Jednak nadszedł moment, w którym poniekąd został wplątany w tą rozmowę, przez wzywanie jego imienia, tudzież wiercenia go wzrokiem.
Książka została więc chwilowo odłożona.
- Kendro, drążenie tej sprawy jest bezcelowe. Nie sądzę by Jasmine weszła do działu Ksiąg Zakazanych z zamiarem przeczytania jakiejś księgi, nie mając na to pozwolenia. Zaś chyba możemy uznać, że same przejściowe przebywanie w tym dziale nie jest jeszcze zbrodnią? - Jeśli Ślizgoni liczyli, że załatwi tą sprawę zaklęciem, to się przeliczyli. Chciał raczej załatwić tą sprawę raczej polubownie, bez zbędnych scysji. I później w spokoju wrócić do tomiska.

Kendra Began
"Faktycznie, przylazła tam po to by trochę ponazywać cię świętym imieniem mojego ojca, paniczu Williams. Za to tym bardziej zasługuje na utratę paru punktów".
Praktycznie czuła te słowa na końcu języka, wraz z cichym "minus dziesięć punktów dla Slytherinu".
- Nie znam twojej koleżanki, nie wiem co by zrobiła, a czego nie. Ja tylko wykonuję swoją pracę, Cailean.
Zmarszczyła srogo brwi na tą całą Jasmine, drugiej Ślizgonki nie zaszczycając spojrzeniem i podeszła z powrotem do swojego stolika. Wszak im wszystkim chodziło przecież o to samo. Nie chcieli wszczynać awantur, szukali spokoju... Chociaż kto wie tamte dwie. Zdawały się wyglądać na takie, co też przylazły tu tylko dla faceta.
Z takimi myślami Kendra na nowo otworzyła łagodnie książkę, szukając fragmentu, który ją w całej lekturze ciekawił najbardziej. Pochylona nad lekturą miała nadzieję, że on pomoże jej uwolnić się od frustrujących myśli i takichże sytuacji.

Jasmine Langer
Jasmine spojrzała wrogo zmrużonymi oczyma na Krukonicę. Że co? Że ona w ogóle śmiała mieć do niej jakiekolwiek pretensje?! Nie zdążyła się odezwać, a głos zabrała Iris. Może i dobrze? Bo Kendra mogłaby ucierpieć na "rozmowie" z Langerówną.
- To dobrze, ze nie wiesz, bo ja lubię zaskakiwać - mruknęła i uśmiechnęła się przymilnie. Przeniosła wzrok na kogoś bardziej interesującego, kim rzecz jasna był Williams i jakby nie obchodziła jej cała reszta odwróciła się w jego stronę. A i nawet nie podziękowała Iris, kiedyś tam jej się odwdzięczy,a nawet jeśli oczekiwała przeprosin to by się upomniała, o! Jak się upomni to zobaczymy.
- Gdzie Rose? Czyżby zamknęli ją w Azkabanie? - nie pomyślała nad tym co mówi, palnęła od tak. No nie wiadomo czy zrozumie w tym żart czy też zlinczuje ją zaraz ostrym spojrzeniem.

Iris de Louis
Odprowadziła Kendrę wzrokiem. Westchnęła cicho. Krukoni byli zbyt banalni.
- Bynajmniej... - mruknęła do Jasmine odwracając się do regału po jej lewej stronie.
- Ostatnio jakaś Gryfonka taszczyła ją do Skrzydła Szpitalnego. Pewnie tam jeszcze jest... - dodała cicho skupiając się przez chwilę na tytułach książek. Po chwili wyciągnęła jakąś niewielką i znów spojrzała na ślizgonkę. Tak, pewnie Langer, będzie miała się jej okazję odwdzięczyć, ale wszystko w swoim czasie. Postanowiła już wracać. Nie będzie przeszkadzała Jasmine w próbie zajęcia rozmową "Panicza Williamsa". Schowawszy książkę do kieszeni wyszła, z wysoko podniesioną głową nie zaszczycając już nikogo swym spojrzeniem.

Cailean Williams
- Już ją wykonałaś. Teraz ja jako prefekt naczelny Slytherinu wykonam własną pracę i zajmę się członkami mojego domu. - Ślizgoni załatwiali swoje sprawy na własne sposoby. I nie życzyli sobie, by ktoś się do ich sposobów i spraw wtryniał. Cailean zastosował tylko lekką wersję nawoływania do odpieprzenia się.
- Tak, jest w Skrzydle Szpitalnym. - Mruknął bez specjalnego zainteresowania, całkowicie pomijając gadkę o Azkabanie. Nie było to ani coś za co należało się piorunujące spojrzenie, ani coś zabawnego.
Przeszukiwał w tym czasie kieszenie swojej szaty. W takich chwilach ujawniało się, że rzucenie mugolskich fajek nie za bardzo mu wyszło.

Kendra Began
"Ależ proszę bardzo, zajmuj się swoimi członkami, ty niesprawiedliwy wężu. One tylko czekają aż to zrobisz. Patrz! Jasmine drży z chęci zwrócenia na siebie uwagi..."
- W takim razie miłej zabawy.
Naprawdę miała zamiar tylko poczytać. Nie obchodziły jej jakieś brudne sprawki Ślizgonów. Teraz jednak krew ją zalała. Poczuła się bardzo dotknięta, kiedy to jej własny azyl zamienił się w siedlisko rozpustnych gadów, w dodatku z nałogami. Przez to wszystko zapragnęła się wynieść stąd jak najprędzej. Stosunkowo szybko, ale nie na tyle by wyglądać na dziwną, podniosła się od stolika i natychmiast opuściła bibliotekę, świadoma rozwichrzonych włosów i błyskających oczu.
W wyjściu zdała sobie sprawę, że duże tomiszcze w brązowej okładce zostało na blacie stołu. Nie chciała się jednak po nie wracać i zostawiła je samotne, tłumacząc sobie, że i tak już je przecież przeczytała.

Jasmine Langer
- A tej co się znowu stało? - bąknęła jak oparzona słysząc wieści na temat Rose
- Znowu biła się z jakąś gryfonicą?! - zapytała i zaśmiała się krótko po czym zerknęła w stronę stołu gdzie wcześniej siedziała Krukonka, szczerze działająca jej na nerwy. Co też ona tam czyta... przeszło jej przez myśl i nie czekając na zaproszenie po prostu podeszłą do stolika i obejrzała książkę. Nie lubiła książek, pewnie już to gdzieś pisałam... przeczytała tytuł i zaśmiała się.
- Nasza krukoneczka interesuje się zielarstwem, czyżby przyszła pani Sprout? - zaśmiała się melodyjnie, prześmiewczo.

Cailean Williams
- Centaury. - sprostował bardzo krótko. Szczerze, to nie interesowało go co czyta Kendra, nie była to informacja ważna, ani potrzebna. Nawet nie była tajemnicą. Wystarczy być z nią na jednym roku i od czasu do czasu widzieć na zajęciach, by mniej więcej zauważyć jakie książki ją interesują. Chociaż w przypadku Krukonów odpowiedź najczęściej brzmiała - WSZYSTKIE.
W tym momencie bardziej interesująca wydawała mu się jego własna lektura. Pochwycił ją w dłonie i wyszedł z biblioteki powiedziawszy coś na pożegnanie.

Jasmine Langer
Zmarszczyła brwi. Chyba się odkocha. Ale nie, ona oczywiście nie rezygnuje tak szybko, bo po co odpocząć, po co poleniuchować kiedy można się przemęczać "zdobywaniem". Prychnęła komentując tym samym swoje myśli, głupawe myśli. Zamknęła książkę i pchnęła ją na drugi koniec stolika, a tak dla zabawy po czym najzwyczajniej w świecie wyszła z biblioteki nie zważając na nikogo i na nic, mimo, że na nią często zważano, ona miała już swój cel. Collina...

Kendra Began
Kendra odetchnęła zapachem starych książek, mając przyjemne wrażenie, że właśnie znalazła się na miejscu, w którym powinna być. Zasmuciło ją jedynie, że jest tutaj sama. Być może pierwszy raz. Dawniej szukała w tym miejscu właśnie spokoju, teraz potrzebowała osoby, która byłaby w stanie udzielić jej parę informacji.
Tymczasem zagłębiła się pomiędzy regały książek, decydując się na lekturę pasującą do jej dzisiejszych myśli. Choć gobliny nijak się miały do Ślizgonów, także dokonywały zamachów na ludziach. Stare grzbiety książek o tej tematyce przesuwały się Krukonce przed oczyma.

Rose Williams
Rose tylko przypadkiem dotarła do biblioteki. Nie szczególnie lubiła to miejsce, ale jakoś dziedziniec i pokój Wspólny Ślizgonów zaczęły jej się nudzić.
Najzwyklejsza lektura o skrzatach czy okrojonej historii magii, nie była wstanie jej zaspokoić. Dostrzegła, że bibliotekarka, akurat szuka jakiś papierów w swoim biureczku, a panna Williams najzwyczajniej w świecie to wykorzystała. Jak kot przemknęła w stronę Działu Ksiąg Zakazanych. Przejeżdżała palcem po grzbietach książek, mrucząc pod nosem ich tytuły.

Kendra Began
A Kendra tylko czekała na taką okazję, wnioskując, że z pewnością zesłał ją jej sam Bóg. Oto Rose Williams, zapewne jedna z najbardziej zamieszanych osób w całą tę przechodzącą z ust do ust aferę, oto właśnie ona, włazi do Działu Ksiąg Zakazanych bez pozwolenia. A przynajmniej Began podejrzewała, że go nie ma. I nigdy nie przypuszczała, że na taki widok odczuje... ulgę? Teraz cała sytuacja może się wyklarować. To może być przełom.
Przecisnęła się więc pomiędzy pułkami pełnymi książek, tak aby dostać się za czerwony sznurek, od strony, w której pani bibliotekarka jej nie zauważy.
- Rose Williams. - orzekła stanowczo, ale wystarczająco cicho, by tylko dziewczyna ją usłyszała. - Słusznie zgaduję, że nie masz zgody nauczyciela?
Miała nadzieję, że Rose doceni jej dobrą wolę (wszak Kendra nie wydała jej bibliotekarce) i skorzysta z okazji i niczym wąż prześlizgnie się za Kendrą między półkami, by tam, na bezpiecznym już terenie, spokojnie pogadać. Tego zdawała się oczekiwać Krukonka i choć nie wskazywała tego jakoś dosadnie, jej mowa ciała to wyrażała.

Rose Williams
- Po co mi zgoda nauczyciela? Mam zgodę brata. - rzuciła, nie siląc się nawet, aby spojrzeć na Krukonkę. Wszyscy byli tacy sami, przestrzegali Regulaminu, wytykali innym błędy i w ogóle.
Ślizgonka, akurat uważała, że zasady są po to, aby je łamać. Z resztą chyba każdy z Domu Węża tak uważał. Centralnie zlekceważyła obecność dziewczyny ze starszego rocznika, robiąc to samo co dotychczas. Mruczała pod nosem tytuły kolejnych ksiąg.
Rose jednak zdziwiło, że ciemnowłosa znała jej imię i nazwisko. Aż tak jest sławna? Dlatego, że ma brata Prefekta Naczelnego, czy po akcji z jej rodzicami? Odgoniła od siebie te bezsensowne myśli i szukała dalej księgi wartej uwagi.

Kendra Began
Kendra najbardziej na świecie nie lubiła być ignorowana. Z resztą, chyba nikt nie lubi. A jeśli w dodatku jest się prefektem naczelnym, jeśli w dodatku Krukonem... wtedy nie lubi się tego do potęgi n.
Dlatego wewnątrz Krukonki się zagotowało, a jej oczy zwęziły się do czarnych szparek, tchnących wzburzeniem. Co jak co, ale oczy Kendra miała bardzo wymowne.
- Prefekci naczelni nie mogą pozwalać uczniom wchodzić do tego działu. Najwyraźniej będę musiała porozmawiać z twoim bratem i uświadomić mu parę spraw. Z resztą, on z pewnością o nich wie, jest zwyczajnie Ślizgonem i uwielbia łamać zasady. - mówiła ze złością. - Teraz nie wątpię, że razem z tobą i waszymi kumplami Śmierciożercami był zdolny do wykonania zamachu na dyrektorkę.
Kendra syczała. Miała ręce skrzyżowane na piersi i zazwyczaj niewinne, łagodne usta bezwzględnie zaciśnięte w cienką linię. Jak nic teraz pragnęła sprowokować Rose do mówienia. Chciała usłyszeć, że to nie z jej winy dyrektorce zagrażała śmierć. Kendra nie chciała wierzyć, że mieszka pod jednym dachem z mordercami.

Rose Williams
Gdy Krukonka zaczęła temat Śmierciożerców, Rose oderwała się od czytania tytułów. Pełne usta momentalnie się wykrzywiły w kpiącym uśmieszku.
- No mów, mów. Chętnie podowiaduję się paru ciekawych rzeczy na temat swój i Prefekta Naczelnego Slytherin'u. - czyżby Kendra nie czytała Proroka Codziennego? Przecież tam przytoczyli konkretne sytuacje, o których mówiło się w Hogwarcie, podali nawet nazwisko sprawcy. A tak na zdrowy rozsądek: gdyby to rodzeństwo zrobiło zamach na Dyrektorkę Szkoły Magii i Czarodziejstwa, to zostaliby wydaleni z zamku, czekałby ich proces w Ministerstwie Magii, a na koniec wylądowaliby w Azkabanie. W końcu zwykły uczeń, nie potrafi rzucać zaklęć niewybaczalnych, tylko Śmierciożercy. Wszyscy widzieli, że lewe przedramiona mięli czyste.

Kendra Began
Tak na zdrowy rozsądek to nie Cailean i Rose musieli machnąć różdżką przy zaklęciu niewybaczalnym, by zasłużyć na miano morderców. Wystarczyło, że dostarczyli sprawcy jakiś informacji o dyrektorce, czegokolwiek, co mogło się okazać przydatne przy zamachu. A przecież do tego nie potrzeba mrocznego znaku na przedramieniu. A profesor Fitzpatrick nie byłaby wobec nich tak negatywnie nastawiona bez powodu, prawda?...
Kendra zadarła brodę.
- Szkoda strzępić język. - odparła wyniośle. A następnie:
- Minus trzydzieści punktów od Slytherinu, za łamanie zasad panujących w bibliotece.
I z dłońmi zaciśniętymi w pięści, ale czołem wysoko podniesionym i falującymi za nią włosami opuściła bibliotekę. Nawet nie mówiąc bibliotekarce 'do widzenia'.
Powrót do góry Go down
Rose Williams
Administrator
Uczennica VI Roku
Rose Williams


Data dołączenia : 05/06/2010
Liczba postów : 80
Punkty : 127
Wiek : 29
Skąd : Swindon, Anglia

Dział Ksiąg Zakazanych Empty
PisanieTemat: Re: Dział Ksiąg Zakazanych   Dział Ksiąg Zakazanych EmptySob Cze 12, 2010 2:39 pm

Ona chyba sobie w kulki leci... - przemknęło Ślizgonce przez myśl. Nie miała zamiaru tej sprawy zostawić ot tak. Jakim prawem Began odebrała Slytherin'owi aż trzydzieści punktów? To, że została wybrana na naczelną Krukonów nie oznaczało, że może bez ostrzeżenia zabrać tyle punktów drugiemu domowi.
Prychnęła coś za odchodzącą dziewczyną i wyszła z Działu Ksiąg Zakazanych, zabierając przy tym pierwsza, lepszą książkę. Pójdzie do Opiekuna Domu Węża, do brata, zrobi cokolwiek, aby Kendra również miała nieprzyjemności. Kto znał Rose, wiedział, że ona łatwo nie odpuści. Z zaciętością chyba wdała się w rodziców.
Zerknęła od niechcenia na tytuł tomu, brzmiał on: ''Najsilniejsze Eliksiry''. W sumie to lubiła robić mikstury. SUMy z eliksirów zdała na Wybitny. Schowała ukradzioną książkę za pazuchę i czmychnęła z Biblioteki, mrucząc przy tym ciche ''do widzenia'' skierowana do bibliotekarki.
Pędem zbiegała po schodach, które w każdej chwili mogły zmieniać swoje ustawienie. Celem dziewczyny noszącej nazwisko Williams, było jak najszybsze dotarcie do Pokoju Wspólnego Slytherin'u. Dlaczego? Może chciała przyrządzić jakiś wywar w swoim ustronnym dormitorium i wykorzystać go przeciwko wrogom?
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Dział Ksiąg Zakazanych Empty
PisanieTemat: Re: Dział Ksiąg Zakazanych   Dział Ksiąg Zakazanych Empty

Powrót do góry Go down
 
Dział Ksiąg Zakazanych
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
WitchcraftRPG :: Biblioteka-
Skocz do: